"Morderstwo pod cenzurą"
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: W.A.B.
Cykl: Komisarz Maciejewski (tom I)
Stron: 296
Na kanale youtube'owym Buk Buk obejrzałam wywiad z autorem Marcinem Wrońskim. Pisarz wydał mi się interesującym człowiekiem z pasją, który bardzo ciekawie opowiada, więc postanowiłam spróbować jego twórczości. A że kryminał retro wpisuje się bardzo w moje klimaty, tym chętniej sięgnęłam po książkę "Morderstwo pod cenzurą". Jest to tom pierwszy serii z podkomisarzem Zygmuntem "Zygą" Maciejewskim.
W tym tomie główny bohater prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa dziennikarza ze skrajnie prawicowej gazety, do którego dochodzi na parę dni przed Świętem Niepodległości. Zbrodnia przypomina mord rytualny. Potem mamy kolejnego trupa, tym razem cenzora. Na pozór te dwie zbrodnie nic nie łączy, jednak policyjny nos Zygi podpowiada mu, że jest inaczej i pozostaje tylko odszukać wspólny mianownik.
"Wyszedł na chwilę, żeby poczuć puls miasta, a może...doznać olśnienia. Ono jednak nie przychodziło. Serce Lublina pikało niespiesznym rytmem starego flegmatyka. Zapewne jutro prowincjonalna metropolia dostanie palpitacji, kiedy odkryje zwłoki w porannej gazecie, i sięgnie po uspokajające proszki. "Nic tak nie ożywia numeru jak swieży trup", mawiał ponoć sam Binder."
Szczerze mówiąc nie wiedziałam jak ocenić tę książkę. W grę wchodzą tutaj tzw. mieszane uczucia. Bo z jednej strony sprawa kryminalna średnio przypadła mi do gustu. To jest intryga sięgająca parę stuleci wstecz i prawdę mówiąc ten wątek mnie nie zainteresował: nie wzbudził we mnie oczekiwanych emocji.Nawet jakoś nie byłam specjalnie ciekawa kim jest owy "Wąsal", który za tym wszystkim stoi. Śledztwo obserwowałam z boku i obyło się bez wypieków na twarzy. A szkoda.
Ale, jak już wspomniałam, jest również druga strona medalu, tym razem ta lepsza. Bo ta książka urzeka swoim klimatem. Lublin lat 30 jest tutaj genialnie przedstawiony a atmosfera tamtych czasów jest wręcz namacalna. Czuć ogromną wiedzę autora w tym temacie. No i bohaterowie. Koncertowo współgrają z tym miastem. Poza tym są wyraziści. Zyga Maciejewski wygląda jak pospolity bandzior i co rusz musi udowadniać niedowiarkom, że jest prawdziwym gliną. Szorstki w obyciu, chadza własnymi ścieżkami ale da się lubić. Podobnie zresztą jak jego współpracownicy.
Podoba mi się również zakończenie, takie z życia wzięte a koncepcja załatwienia porachunków na ringu bokserskim szczególnie panom powinna przypaść do gustu :-) Nie mogę również nie wspomnieć o brawurowym pościgu samochodowym - tego to już zupełnie się po tej książce nie spodziewałam.
"Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów" jak to mówią w jednym z kultowych polskich filmów.
Ale w tym konkretnym przypadku przymykam oko na ten jeden minus i jestem na tak. Co tu dużo mówić: porwał mnie przede wszystkim klimat dwudziestolecia międzywojennego. Na pewno jeszcze sięgnę po inne książki z komisarzem Maciejewskim w roli głównej.
Zaciekawiłeś mnie tą książką :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zakladkadoksiazek.pl
Bardzo się cieszę, myślę, że warto dać szansę tej książce :-)
Usuń