Przejdź do głównej zawartości

Mannaggia America! czyli "Dziesiąta Aleja" Mario Puzo





Autor: Mario Puzo

Przekład: Jacek Manicki

Wydawnictwo: Albatros

Stron: 320






Zauważyłam, że po drodze mi z książkami wybranymi na  tzw. czuja. Przeglądam sobie tytuły i czasami któryś "zaskoczy", bez wcześniejszych rekomendacji. A potem często okazuje się, że wybór był trafiony. Więc słuchaj, panie, intuicji, a szczególnie tej kobiecej, bo całkiem nieźle się spisuje (czasami). No tak, ale przecież to Mario Puzo, "Ojciec chrzestny"
itd... owszem, jednak nie zmienia to faktu, że dla mnie autor ten był nieznany, bo jakoś nie miałam przyjemności wcześniej, a teraz wiem, że muszę nadrabiać. Szczególnie, że wsiąkłam w "Dziesiątą Aleję". Życie na emigracji nie jest mi obce i, pomimo, że nie jestem temperamentną Włoszką, z łatwością mogłam się utożsamić z bohaterami, którzy wyjechali ze swojego kraju w poszukiwaniu lepszego życia.

"Ameryko, Ameryko, ileż to nadziei jest z tobą wiązanych? Jakimi świętokradczymi marzeniami zapładniasz umysły? Wszystko ma swoją cenę, jednak niejednemu marzy się, że szczęście przyjdzie do niego samo, nie żądając niczego w zamian."
A to nie tak. Nagle okazuje się, że amerykański sen to tylko sen, że samo nic nie przychodzi a wszystko wymaga zakasania rękawów a i to nie gwarantuje oczekiwanych rezultatów. Jak wszędzie zresztą. W każdym zakątku naszego pięknego globu szarość dnia codziennego ma takie same odcienie. Zmienia się tylko krajobraz i język komunikacji międzyludzkiej. Chwilami, podczas czytania, w mojej głowie pojawiały się obrazy z filmu "Inaczej niż w raju" (reż. Jim Jarmusch) właśnie w kontekście wszechobecnego marazmu i poczucia beznadziei, a być może przegranego życia?

Lucia Santa, "ta niepiśmienna, niewykształcona kobieta ze wsi była, jak wiele jej podobnych, panią życia i śmierci dla swoich najbliższych." Ona tak naprawdę nigdy nie przystosowała się do tej wielkiej Ameryki, którą, zdaje się, traktuje jako zło konieczne, a które i tak zawiodło oczekiwania. Bo nic nie jest tak jak miało być. Bo bieda, ubóstwo i ciężkie życie. A i ludzie nie tacy jak to kiedyś, we Włoszech, "obyczajność" nie ta. "Ach Włochy, Włochy; jak ten świat się zmienił i to na gorsze. Co je opętało, że wyjechały z takiego kraju? Kraju, gdzie ojcowie mają posłuch, a matki są traktowane przez dzieci z szacunkiem. (...). Mannaggia America! - Przeklęta Ameryka!" Tak, siedząc przed kamienicami na Dziesiątej Alei, rozprawia starsze pokolenie Włoszek, które tęskni za tradycją i obyczajowością swojej ojczyzny. I na tym gruncie następuje zderzenie dwóch pokoleń, ponieważ ich dzieci nieco inaczej postrzegają świat, co niejednokrotnie prowadzi do konfliktów. Octavia, córka Santy Lucii, mówi np: "nigdy nie wyjdę za makaroniarza", czyli buntuje się, chciałaby uciec od stylu życia, jaki zna z własnego podwórka. A myślę, że i sama Lucia Santa pewnie gdzieś tam, w głębi duszy skrywa żal i tęsknotę za innym życiem, którego nigdy nie zaznała, jednak nie rozczula sie nad sobą. Nie jest sentymentalna, nie rozpamiętuje, nie duma nad tym, co by było gdyby, bo wie, że to nie pomoże w wykarmieniu jej dzieci. A rodzina to największa wartość. To dla niej Lucia Santa tak naprawdę żyje, bo "nie ma zobowiązań świętszych niż wynikające z więzów krwi". Jest panującą matką - Włoszką, która, gdy trzeba pogłaszcze po głowie (acz niechętnie) ale i wymierzy siarczysty policzek (to częściej). Ot, włoski temperament w pełnej krasie.

Nie nazwałabym tej książki sagą rodzinną. To raczej opowieść o zdarzeniach, a może bardziej wycinkach z życia pewnej rodziny z Italii, żyjącej na emigracji w Stanach Zjednoczonych. Zresztą, nieistotne do jakiej szufladki z kategorią ją włożymy. To po prostu świetna książka i z dużym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów, którzy musieli odnaleźć się i ułożyć sobie życie na obczyźnie, jednocześnie nie zatracając swojej tożsamości. Co prawda dzieci Lucii Santy urodziły  się w USA i dla nich ten świat nie jest już tak bardzo obcy jak dla ich matki, to jednak są to Włosi z krwi i kości. I to czuć na kartach tej powieści. Mario Puzo genialnie ich tutaj scharakteryzował, począwszy od apetycznych, włoskich aromatów ("Jak dobrze było wejść do tej ciepłej kuchni pachnącej czosnkiem, oliwą z oliwek i bulgoczącym w rondlu sosem pomidorowym"),  a na porywczym temperamencie skończywszy ("Bo nic nie mrozi krwi w żyłach tak, jak wybuch gniewu młodej, jędzowatej Włoszki").
No a czymże byłaby opowieść o Włochach bez włoskiej mafii? Ano niczym, więc i tutaj pojawia się związek piekarzy, za członkowstwo w którym trzeba słono płacić. Przymusowe członkostwo, dodajmy ;-)

Polecam serdecznie ☺

Dorota (Zabukowana)

Komentarze

  1. Aż wstyd się przyznać, ale nie słyszałam o tej książce. A widać, że warto :)
    Wspaniała recenzja <3 Ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie wstyd nie znać jakiejś książki. Na szczęście mamy blogi, dzięki którym poznałam wiele ciekawych książek:-)
      Aleję polecam raz jeszcze i pozdrawiam serdecznie😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O zapach książek tu chodzi czyli "Księgobójca" Maja Wolny

Autor: Maja Wolny Wydawnictwo: Czarna Owca Stron: 332 "Amsterdam, miasto racjonalnej równości, wolności, wiary w możliwości człowieka, miasto wilgoci i wiecznie brzydkiej pogody." Właśnie stamtąd wracam. Przyjemna to była podróż, pomimo deszczu, ale on mi nie przeszkadza. Lubię deszcz, jak również spacery wąskimi uliczkami. W jednej z nich odkryłam księgarenkę Scripta. Bardzo klimatyczne miejsce, od razu przypadło mi do gustu.

"Myszy i ludzie" John Steinbeck

"Myszy i ludzie" Autor: John Steinbeck Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Przekład: Zbigniew Batko John Steinbeck dla mnie to mistrz słowa. To dopiero moja druga jego pozycja (wcześniejsza to "Zagubiony autobus") ale na pewno sięgnę po więcej a samego autora zaliczam do grona swoich ulubionych. "Myszy i ludzie" to książka, która zapada w pamięć na długo. Historia dwójki przyjaciół, Georga i opóźnionego umysłowo Lennie'ego, przemierzających Stany Zjednoczone zaczyna się dosyć niewinnie.

Nieśmiertelna partia czyli "Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska

Autor: Katarzyna Puzyńska Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Lipowo (tom 4) Stron: 744 To już moja czwarta wizyta w Lipowie i, jak do tej pory, chyba najlepsza (chociaż ciągle nad tym myślę;-)). W każdym bądź razie lubię tam wracać, coś mnie ciągnie w te okolice.