Przejdź do głównej zawartości

"Był sobie pies" W. Bruce Cameron


                               "Był sobie pies"                 

Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo: Kobiece
Przekład: Edyta Świerczyńska





Okładka zazwyczaj nie jest w stanie skłonić mnie do przeczytania książki. Nie jestem typem okładkowej sroki. Jednak w tym konkretnym przypadku sprawa wyglądała zupełnie inczej: wystarczył jeden rzut oka, jedno spojrzenie w oczy...i przepadłam.



Zastanawialiście się jak wygląda świat widziany oczami psa? Bruce Cameron właśnie takie spojrzenie serwuje nam w swojej książce "Był sobie pies" i robi to wyśmienicie: z dużą dawką humoru a przede wszystkim emocji.
Jest to opowieść o psie, który przeżywa swoje kolejne wcielenia w poszukiwaniu sensu swojego istnienia. Ma wiele imion: Toby, Bailey, Ellie, Koleżka...jednak to Bailey jest tym, z którym nasz tytułowy pies już na zawsze i nierozerwalnie jest połączony, to z nim się utożsamia (jeśli można tak powiedzieć o psie :)).

Naszego bohatera poznajemy jako nowonarodzonego szczeniaczka, członka dzikiej rodziny kundelków, która zostaje złapana i przewieziona do przytułku dla bezdomnych psów. Jednak złe warunki w nim panujące, spowodowane zbyt dużą ilością psów, doprowadzają do jego zamknięcia...
Nie zdradzę Wam jaki los spotkał naszego psiaka, powiem tylko, że to jego pierwsze wcielenie miało za zadanie przybliżyć go do człowieka, zaznajomić go z nim, ponieważ jego dalsze losy będą nierozerwalnie właśnie z człowiekiem związane.



Cała historię opowiada nam Bailey właśnie a więc patrzymy na świat  jego oczami. Bardzo szybko wciągnęłam się w tę psią narrację. Myślę, że zwroty typu: "postawiłem uszy" lub "zerwałem się na równe łapy" mi w tym pomogły:)

Bailey, odradzając się, pamięta każde swoje poprzednie wcielenie, pamięta wszystko, czego się nauczył i czego doświadczył. I ta cała mądrość zdobyta przez ten czas, pozwala mu odnaleźć i wypełnić sens jego życia na ziemi.

Jeśli chodzi o język to można zauważyć, że na początku książki styl jest troszkę gorszy, bardziej infantylny. Jednak ja uważam, że jest to zabieg celowy. Bo przecież poznajemy Bailey'a w jego pierwszym wcieleniu, kiedy jeszcze nic nie wie o świecie, jest to dopiero początek jego drogi i nauki o życiu. I taki też jest język. Natomiast z każdym kolejnym odrodzeniem się bohater książki jest coraz mądrzejszy, można powiedzieć, że dorasta a więc język też się zmienia. Ale cały czas jest to psi język i to trzeba mieć na uwadze.
Myślę, że jeśli w ten sposób podejdziecie do tej kwestii nie będziecie mieli problemu z językiem.

Jeśli chodzi o wątki humorystyczne, to przede wszystkim te momenty, w których czytamy o naszych, ludzkich zachowaniach i przyzwyczajeniach z psiej perspektywy oraz relacja pies-kot :). Bailey do kotów podchodzi oczywiście z wyższością i jawną pogardą, z wyrobionym już na ich temat zdaniem: bezmózgi. Pewnie, gdybyśmy zapytali kota, co sądzi o psach, odpowiedziałby dokładnie to samo :)

Książka "Był sobie pies" to przepiękna, wzruszająca opowieść o miłości, przyjaźni, wierności i przywiązaniu, które są tak silne, że nawet śmierć nie jest w stanie tych uczuć przerwać i zniszczyć. Po lekturze na pewno warto spojrzeć inaczej na naszych czworonożnych przyjaciół, zadać sobie pytanie, czy traktujemy ich tak, jak na to zasługują: jak istoty posiadające szósty zmysł, które w pewnych sytuacjach na pewno czują, widzą i wiedzą więcej od nas.


Dorota (Zabukowana)






Uwag: wciąga! Ciężko pójść spać o przyzwoitej porze :)







Komentarze

  1. Uwielbiam tę książkę! Nietypowa narracja nie tylko zapewnia porządną dawkę humoru i wzruszeń, ale pozwala również spojrzeń na kilka rzeczy z zupełnie innej perspektywy. Lubię myśleć, że dzięki tej lekturze lepiej zrozumiałam swojego psiaka ;)
    http://favouread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zakochałam się w tej książce, piękna i wzruszająca historia. Zresztą wszystko co o psach to kocham:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czytelnicze podsumowanie półrocza styczeń - czerwiec 2017

Na polskim booktube króluje ostatnio tag podsumowujący czytelnicze minione pół roku. Pomyślałam sobie, że to w sam raz dla mnie, bo podsumowań miesięcznych nie robię z tego względu, że nie czytam oszałamiających ilości, średnio 4 książki w miesiącu i to chyba trochę ma

"Genialna przyjaciółka" Elena Ferrante

"Genialna przyjaciółka" Autor: Elena Ferrante Przekład: Alina Pawłowska - Zampino Wydawnictwo: Sonia Draga Cykl: Genialna przyjaciółka (tom I) Stron: 480 Nazwisko Eleny Ferrante gdzieś tam obiło mi się o uszy. Mojej uwadze nie umknął również fakt, że osobę tę otacza aura tajemniczości: że jest to pseudonim ale tak naprawdę nie wiadomo, czy kobiety czy mężczyzny. A może duetu pisarskiego? Na ile jest to chęć pozostania w cieniu a na ile świetny zabieg marketingowy, to temat do dyskusji. Skłaniałabym się ku temu drugiemu, bo sama mu uległam :-). Postanowiłam sprawdzić, co też wyszło spod tego pióra niewiadomego pochodzenia. I gdy zaczęłam czytać, nazwisko Eleny Ferrante rozmyło się we mgle, a wyłonił się z niej obraz Neapolu lat 50 ubiegłego stulecia, który jest tłem opowieści o przyjaźni dwóch dziewczynek: Eleny i Lili.

Nieśmiertelna partia czyli "Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska

Autor: Katarzyna Puzyńska Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Lipowo (tom 4) Stron: 744 To już moja czwarta wizyta w Lipowie i, jak do tej pory, chyba najlepsza (chociaż ciągle nad tym myślę;-)). W każdym bądź razie lubię tam wracać, coś mnie ciągnie w te okolice.